Ok, może nie tyle zorganizować, co posprzątać po zakończeniu targów. Zazwyczaj do trudno jest namówić do tego kogokolwiek. W moim wypadku, po sprzątaniu stoiska po TEH’u pomagał mi Colin Powell. I kompletnie nie chodziło o pieniądze. Chcesz, żeby pomógł też Tobie? Poznaj prawdziwą historię, aby stać się lepszym liderem.
Jak poznałem Colina Powella?
Jest grudzień 2010 roku, kiedy Colin Powell przestaje być dla mnie po prostu popularnym politykiem amerykańskim, a zaczyna być wiarygodnym przywódcą. Przywódcą, od którego można się sporo nauczyć. Poznaje mnie z nim mój ówczesny prezes, który wręcza mi nowy służbowy telefon iPhone 4. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy, do czego będę go wykorzystywał, bo jak się okazuje – w najmniejszym stopniu do dzwonienia.
Generała poznaję wprawdzie nie osobiście, ale poprzez jego wystąpienia w ramach cyklu Lessons of Leadership w materiałach iTunesU. W ciągu kilku tygodni staję się niemal uzależniony od contentu, który za pośrednictwem telefonu trafia do mojej świadomości z tego źródła. Do końca 2010 „poznaję” w ten sposób grono takich osób, jak Bill Cinton, Hamid Karzai (jeśli masz problem z dyscypliną w Twojej firmie, to pomyśl, jakie WYZWANIE ma ten facet, będąc prezydentem Afganistanu!) oraz paru innych osób, których z pewnością warto posłuchać, jeśli chce się czegoś dowiedzieć na temat przywództwa. To właśnie tutaj odnajduję wystąpienia Colina Powella, podczas których porusza tematy polityczne i społeczne, ale przede wszystkim – związane z przywództwem, autorytetem i zarządzaniem.
Czego mnie nauczył?
Naprawdę mało kto potrafi mówić o przywództwie tak przekonująco, jak Powell i jestem przekonany, że większość osób może czerpać inspirację z jego wykładów pełnymi garściami.
Opowiem Ci dzisiaj o jednej z cech dobrego przywódcy. W jednym z wykładów jest o tym, że dobry przywódca pokazuje całym sobą ludziom kierunek, w którym chciałby, aby podążali. Jest świadomy, że jego siła, odwaga i determinacja przekładają się na siłę, odwagę i determinację podwładnych. Kiedy prowadzisz oddział podczas misji bojowej i okażesz strach, to twoi żołnierze też będą się bać. Choćby było ci potwornie zimno, to pamiętaj – jeśli zaczniesz trząść się z zimna – twoi ludzie zmarzną jeszcze bardziej. Jeśli natomiast nie będziesz okazywać strachu, to również ludzie z twojego oddziału też będą odważniejsi, jeśli sam nie pokażesz, że jest ci zimno – wówczas im również będzie cieplej!
Żałuję, że jeszcze nie potrafię przekazać Ci w pełni sposobu, w jaki Powell o tym mówi, ale zachęcam Cię do samodzielnego posłuchania materiałów, które znajdziesz w iTunesU. Nie sądziłem wtedy, że właśnie te słowa zadziałają mi się świetnie w tak prozaicznej czynności, jaką jest składanie stoiska.
Zanim przeczytasz dalej…
Dla tej opowieści jest ważne, żebyś wyobraził sobie tą sytuację bardzo dokładnie. Zanim zaczniesz czytać dalej, przypomnij sobie dzień w TWOJEJ PRACY, który pamiętasz jako najbardziej męczący. Może finalizowałeś jakiś mega-ważny projekt? Miałeś ciężkie negocjacje? Zarwana noc? Dwie? Jak czułeś się, kiedy po całym tym potwornym dniu zbliżałeś się do domu? Bolała Cię głowa? Nogi? Czułeś szum w uszach, uderzenia gorąca i marzyłeś o tej chwili, w której Twoje ciało spotka się z miękkością pościeli w łóżku i po prostu zaśniesz? Jaka była tego dnia pogoda? Czy było gorąco, a w biurze nie działała klimatyzacja? Czy koszula była dokładnie przylepiona do Twojego, umęczonego tym dniem. ciała? Czy każdy krok, każdy ruch stawał się torturą, a każdy oddech powodował palący ból w gardle, bo przecież cały dzień gadałeś do ludzi i gardło wyschło Ci na wiór? Pamiętasz dokładnie ten stan?
Właśnie tak czuliśmy się w tym dniu, w którym pomógł nam Colin Powell.
Co nas tak zmęczyło?
Praca, ciężka praca :) Bo oto mamy stoisko na pierwszych w Polsce targach e-Handlu w Poznaniu. (BTW: To bardzo interesująca impreza, tutaj możesz poczytać o niej więcej). Rzecz dzieje się w budynku zwanym Iglicą, na terenie MPT w Poznaniu. Jest lato i potwornie gorący i parny dzień. Gorące powietrze jak powszechnie wiadomo, unosi się do góry. A nasze stoisko jest właśnie na górze.
Przyjechaliśmy wcześnie rano z Wrocławia, przez 8 godzin uśmiechaliśmy się do tłumu, rozdaliśmy 1500 wizytówek, z pół tysiąca magazynów Internet Ekspert, odbyliśmy całą ekipą około 32 godzin rozmów handlowych. I ani przez moment nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że ktoś umieścił nas w wielkim piekarniku z termoobiegiem. Po południu koszule pod naszymi garniturami wyglądają tak, jakbyśmy przed chwilą ukończyli w nich maraton. Jest godzina 17:30, marzymy o tym, aby być już we Wrocławiu, odległym o 180 km. Jesteśmy naprawdę wyczerpani, nie mamy nawet siły na after party z ekipą z Fundacji Polak 2.0. Adam Zygadlewicz i Dorota Harasimowicz są niepocieszeni, mam nadzieję, że uda nam się to nadrobić. Zapada decyzja o powrocie.
Zanim dotrzemy do domu, wszystko musimy zapakować do auta. Wszystko – czyli rollupy, komputery, monitory, przedłużacze, ulotki, magazyny… łącznie ze dwieście kilogramów. Dwieście kilogramów, które mozolnie przenosimy z pierwszego piętra na parking i pakujemy do auta. Na placu boju zostało nas dwóch – ja i mój kolega i jednocześnie podwładny z działu marketingu, Maciek. Przenosimy rzeczy partiami, paczka za paczką. Ale im bliżej końca, tym nasze nogi stają się coraz cięższe, a płuca coraz bardziej domagają się tlenu. Z każdym przedmiotem zniesionym do auta narasta ucisk w skroniach i szum w uszach.
Wreszcie na naszym stoliku targowym zostaje już tylko do zabrania 10 ryz Magazynu Internet Ekspert. Każda waży w przybliżeniu tyle, ile ryza papieru do drukarki. Leżą w dwóch kolumnach po pięć sztuk. Zmarnowani tym ciężkim dniem stajemy przed ryzami papieru. Maciek patrzy w te ryzy, oddycha ciężko i mówi:
– Nie, nie dam rady. Trudno, najwyżej wejdziemy tu po raz kolejny, ale jestem w stanie wziąć tylko trzy.
Bierze te trzy ryzy i gramoli się w stronę schodów, kierujących na parking. Ja, mimo faktu, że również byłem wyczerpany, wziąłem pozostałe siedem. Nogi się pode mną ugieły, ale idę.. no dobra – kroczę, nadrabiając miną. Nie stękam, nie skarżę się, po prostu staram się to donieść. Powoli zbliżam się do schodów. Maciek idzie przede mną. Na półpiętrze odwraca się i mnie dostrzega…
I teraz najciekawsze…
Właśnie w tym momencie, gdy mnie dostrzega, wyraz twarzy Maćka zmienia się diametralnie. Oczy, przygaśnięte od całego dnia ciężkiej pracy, nabierają blasku i stają się wielkie jak pięciozłotówki. Zgarbione plecy momentalnie się prostują, a klata idzie do przodu. Maciek wykonuje ogromy wysiłek i wraca z tymi trzema ryzami do góry, aby spotkać się ze mną, dopiero rozpoczynającym schodzenie po schodach.
– Tak na pewno nie będzie! – mówi i zabiera ode mnie trzy ryzy, kładzie je na wierzchu swoich trzech ryz po czym schodzi z nimi do auta.
100% wydajności więcej!
Zobacz tą sytuację jeszcze raz: Maciek, wykończony po całym dniu pracy, jest głęboko przekonany, że jest w stanie wziąć najwyżej trzy ryzy papieru na raz. Czuję się równie wykończony jak on, ale wznoszę się na wyżyny i dźwigam siedem ryz. Nie jęczę, że nie dam rady. Po prostu próbuję je wziąć. I Maciek, widząc to, nagle staje się silny moją siłą! Po chwili ma już 6 ryz, czyli dwa razy więcej niż miał na początku! Wygenerował z siebie moc o 100% większą, niż mu się wydawało, że będzie w stanie. Paweł Tkaczyk być może znajdzie tu miejsce na opowiedzenie o mechanizmach grywalizacji, bo może Maciek zwyczajnie wciągnął się w grę polegającą na tym, kto weźmie więcej tych ryz – jak sądzisz, Paweł?
Tak czy inaczej, w ten właśnie sposób Colin Powell pomógł mi złożyć stoisko po targach, a Maciek zrobił o 100% więcej, niż planował. Zastanawiasz się jeszcze, czy warto słuchać dobrych historii? Co stałoby się w Twojej Firmie, gdyby Twoi ludzie zaczęli pracować o 100% wydajniej? A możesz masz swoją historię o tym, jak Twoja postawa, jako lidera, wyzwoliła MIERZALNE efekty u Twoich podwładnych? Zapraszam do dyskusji. Uwielbiam dobre historie.
Jeśli dzięki tej historii czujesz, że poznałeś ciekawy case – skorzystaj ze społecznościowych ikon poniżej i podziel się materiałem z innymi. Dziękuję.